– Zaczynam nową dietę i ćwiczenia – powiedziała zamiast przywitania i wmaszerowała do środka. – Dodatkowo będę codziennie czytała jakąś książkę i uczyła się francuskiego.
Uśmiechnąłem się. Dawno takiej jej nie widziałem. Tryskała energią i świetnym humorem na kilometry.
– Widzę, że rozpiera Cię energia! – powiedziałem radośnie.
Mi też zaczęła udzielać się jej energia.
– Taaak! – prawie krzyknęła. –Jestem zmotywowana i gotowa do działania. Twój ostatni artykuł ,,Jak naprawdę zacząć jutro” dał mi motywacyjnego kopa do działania i ruszam pełną parą do akcji. Zamierzam schudnąć 10 kg w ciągu najbliższych 2 miesięcy.
– Świetnie. To jaki masz plan działania? – zapytałem, ciekawy odpowiedzi.
– Przechodzę na dietę Paleo i dodatkowo będę ćwiczyć trzy razy w tygodniu. Poniedziałek, czwartek, niedziela. Książki będę czytała rano przed pracą, a francuskiego będę codziennie uczyła się przed snem. Czy to nie genialny plan? – zapytała z uśmiechem.
Cieszyłem się jej radością, bo promieniała w oczach. Miała plan, energię i motywację. Szkoda, że nie wiedziała jednego. Właśnie popełniła jeden z największych i najczęstszych błędów, jakie można popełnić przy wyznaczaniu realnych celów.
Wiedziałem, że muszę jej to powiedzieć, ale w taki sposób, by nie straciła entuzjazmu i zrozumiała, dlaczego jej plany mogą spalić na panewce.
– No Dawid. Powiedz, że tak – zażądała.
– Haha! Tak! – Mega, że zebrałaś się w sobie i świetnie, że zaplanowałaś, co będziesz robić, ale…
– Ale?
– Ale moim zdaniem chcesz za dużo i za szybko. Zwolnij! Zmiana diety i jednoczesne wprowadzenie częstych ćwiczeń do swojego życia jest proste jedynie na początku. Z czasem, codzienność zaczyna nas przytłaczać i odpuszczamy. A do tego jeszcze książki i francuski. Za dużo za szybko.
– Dlaczego? Czuję w kościach, że tym razem uda mi się. W poprzednich latach… przyznaję, miałam trochę słomiany zapał, ale teraz będzie inaczej! Wreszcie zrealizuję swoje postanowienia noworoczne. Zobaczysz!
– Patrycja, nie jestem Twoim przeciwnikiem. Chcę Ci tylko pomóc – powiedziałem z troską w głosie. – Przecież wiesz, że jeżeli chodzi o realizację celów, to ciężko znaleźć kogoś, kto miałby tak wysoką skuteczność, jak ja.
– Wiem i trochę Ciebie obserwowałam. Ty masz, co roku 20 celów, a mi mówisz, że nie dam rady ogarnąć 4?
– Tak – powiedziałem i wystawiłem żartobliwie język.
Dostałem kuksańca w ramię. Mocnego!
– Ej no! – obruszyłem się. – Przecież nie mówię tego złośliwie!
– Wiem, ale i tak Ci się należało – teraz to ona wystawiła język. – Tylko, jak to jest, że Ty realizujesz 20 trudnych celów, a mi mówisz, że 4 to za dużo?
– Zacznijmy od tego, dlaczego mi się udaje zrealizować tak dużo celów. Czytałaś mój wpis: Jak ja realizuję cele? Skuteczny sposób realizacji celów?
– Tak.
– I co myślisz o nim? – zapytałem.
– Jest zdecydowanie zbyt analityczny. Dużo w nim tabelek, łączenia różnych metod i wymaga sporych przygotowań. Wolałabym coś prostszego!
– No i masz odpowiedź.
– No dobra, ale ja chcę zrealizować 4 cele nie 20. Dlaczego ma mi się nie udać?
– Bo to są duże cele, które zmieniają cały Twój dotychczasowy tryb życia.
– Co masz na myśli?
– Zmiana diety wymaga byś nie tylko nauczyła się mnóstwa nowych przepisów, ale także żebyś je gotowała. A czy teraz gotujesz sobie jedzenie do pracy?
– No nie… Raczej rzadko, ale w okolicy na pewno znajdę coś paleo!
– Ok, tak czy tak, pochłonie to bardzo dużą ilość Twojego czasu. A Ty chcesz jeszcze zacząć chodzić 3 razy w tygodniu na siłownię. To wywróci całe Twoje życie do góry nogami i wiesz co?
– No co?
– Na początku będziesz sobie z tym wszystkim dawała radę. Tylko później przytłoczy Cię codzienność i stanie się to, co dzieje się co roku – stracisz motywację i odpuścisz sobie. Wszystko.
– A skąd Ty to wiesz? Może właśnie nie. Przecież są ludzie, którym się to udaje
– Bo obserwuję to zjawisko nie tylko u Ciebie, ale też u innych ludzi.
Zamyśliła się.
– No dobrze, to co mam zrobić, żeby mi się udało?
– Wyobraź sobie, że uczysz się żonglowania.
– Żonglowania? No co Ty? Cyrkowcem jestem?
– Ej! Nie przerywaj!
– Dobra. Mów!
– No to uczysz się żonglowania – powiedziałem i spojrzałem, czy mnie słucha. Słuchała. – Do tej pory umiesz żonglować tylko 2 piłeczkami jednocześnie, a chciałbyś się nauczyć żonglować 7. Jak to zrobisz?
– No… Pewnie zacznę od 2 i będę dokładać po jednej piłeczce?
– Dokładnie! Będziesz tak robiła, aż dojdziesz do 7. Widzisz analogię?
– Rozumiem, co chcesz mi powiedzieć. Powinnam zacząć najpierw od jednego i jak już opanuję tą nową umiejętność mam zacząć robić coś nowego?
– Dokładnie tak powinien wyglądać plan realizacji Twoich celów. Nie zaczynaj wszystkiego naraz. Zacznij od tego, co jest dla Ciebie najważniejsze i stopniowo dodawaj inne rzeczy. Dzięki temu łatwiej Ci będzie wdrożyć, to wszystko do swojego życia.
– Ale jak tak zrobię to zejdzie mi kilka razy dłużej… A ja nie chcę czekać stu lat na efekty!
– Ok, a ile lat już próbujesz regularnie ćwiczyć na siłowni?
– Hmm, chyba odkąd jestem na studiach, czyli będzie z 5 lat – powiedziała wstydliwie.
– No to sama widzisz, ile czasu przeminęło z wiatrem. Na pewno słyszałaś to co Einstein kiedyś powiedział.
– E=MC^2? Co to ma do rzeczy?
Zacząłem ryczeć ze śmiechu i uderzać pięścią w stół. Poleciały mi łzy.
– Ty dupku! Czego rżysz! On dużo rzeczy powiedział – oznajmiła obrażonym tonem i zaczęła mnie bić.
– Nie… Nie mogę… Daj mi chwilę – nie mogłem przestać się śmiać. Wkrótce i Patrycja dołączyła do mnie. Śmialiśmy się oboje przez dłuższą chwilę.
– Chodziło mi o jego powiedzenie, że szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać różnych rezultatów.
– Haha, to ma większy sens.
Przez chwilę milczeliśmy.
– Czyli co? Mówisz, żeby spróbować tej Twojej metody?
– Tak – powiedziałem i dodałem. – Bo widzisz, ja może i mam 20 celów, ale większości nie realizuję jednocześnie. Skupiam się na nich po kolei.
– OK. Zobaczymy, czy masz rację czy nie. Jakieś dodatkowe rady?
– Haha@ – zaśmiałem się. – Mam ich całkiem sporo, ale wszystkie znajdziesz na blogu.
– No dobra, będę zaglądał częściej. Nie musisz mnie tak bardzo przekonywać.