Kiedy opowiadam znajomym, że byłem na 10-osobowym, autostopowym Eurotripie, to większość z nich patrzy się na mnie z niedowierzaniem i zadaje mi dokładnie to samo pytanie:
– Co?! Jak łapaliście stopa w 10 osób? Przecież to niemożliwe! Samochody nie mają tyle miejsca.
Najbardziej bawi mnie fakt, że w większości te osoby, które nigdy nie autostopowały.
Jednak, w tym miejscu, muszę się Wam do czegoś przyznać. Sam także miałem drobne wątpliwości. czy autostopowanie w grupie jest praktyczne. W końcu trzeba rozwiązać wiele problemów logistycznych:
– jak się kontaktować bez dzwonienia, wysyłania smsów czy korzystania z Internetu (kiedyś nie było roamingu).
– jak znaleźć miejsce do spania na dziko dla tak dużej grupy.
– jak wyznaczać trasę, by wszyscy znaleźli się w tym samym miejscu.
– ile kilometrów powinna mieć trasa.
– co zrobić, gdy ktoś będzie miał pecha i zostanie mocno w tyle.
A to tylko kilka pytań, które przychodziły mi wtedy do głowy.
Po powrocie z takiego Eurotripa, nauczyłem się, że grupowe autostopowanie jest możliwe, ma swoje zalety i wady, oraz czasami może być lepsze od łapania stopa w parach. Jak to wygląda w praktyce?
W tym artykule zdradzę Wam kilka patentów, których się nauczyłem na szlaku. 100% praktycznych wskazówek 🙂
Jak autostopować grupowo?
#1 założenia stopowania
- Stopujemy po około 300 km
Aby zwiększyć szanse, że nam wszystkim uda się dotrzeć na miejsce, nasze autostopowe cele znajdowały się w odległości plus minus 300 km. Jest to dosyć rozsądna odległość, którą w stosunkowo łatwy sposób można pokonać w jeden dzień.
- Dzielimy się na mniejsze 2 lub 4 osobowe grupki
Jak wiecie, nie istnieją samochody osobowe, które mogłyby zabrać 10 osób naraz. Dlatego dzieliliśmy się na 2 ,,czwórki” (w razie konieczności te ,,czwórki”dzieliły się na dwójki) i jedną ,,dwójkę”.
Plan był taki, że stopujemy w tych grupkach tak długo, jak to jest możliwe, a wierzcie mi często udało się nam robić w ten sposób całe trasy.
- Pomagamy sobie nawzajem
To jest bardzo ciekawy patent możliwy tylko podczas grupowego autostopowania. Ze względu na to, że mieliśmy te same trasy i plany podróżnicze, to często spotykaliśmy się po drodze i zdarzało się wiele razy, że jedna para, która złapała stopa wcześniej zabierała tę parę, którą mijała po drodze. Oczywiście, o ile były wolne miejsca.
Normalnie kierowcy nie chcą zabierać 4 osób. Nawet jak mają taką możliwość. Ale jak już poznali wcześniej jedną parę, to chętnie biorą następną 🙂
Wyobraźcie sobie, jakie to szczęście, jak rozdzieliście się ze znajomymi kilkadziesiąt kilometrów temu, a oni docierają do Was innym stopem i zgarniają Was po drodze.
- Każda para ma jeden namiot
Tak w razie czego, gdyby jakaś para miała dużego pecha, to każda grupka miała swój namiot. To taki środek zabezpieczający w razie nieprzewidzianych okoliczności. Na szczęście się nie przydał.
#2 Początek
Każdy dzień zaczynał się od losowania. Losowaliśmy, kto z kim, tym razem będzie podróżował w parze. To świetny pomysł na to, by każdy mógł sobie z każdym na osobności pogadać i lepiej się poznać.
Po losowaniu, dzieliliśmy się na nasze ,,czwórki” i ustawialiśmy w różnych miejscach. Z tych czwórek, dwie osoby łapały stopa, a kolejne dwie odpoczywały. Podczas tego Eurotripa mieliśmy niesamowite szczęście, bo zazwyczaj trwało to pół godziny.
Stopowanie po Rumuni, Bułgarii i Mołdawii to prawie przyjemność. Zgadzacie się?
#2 W trasie
Tak jak napisałem wcześniej, staraliśmy się sobie pomagać, ale nie zawsze było to możliwe. Czasami rozdzielaliśmy się na dłużej i trzeba było jakoś sprawdzać, jak idzie reszcie i umówić się na miejscu spotkania.
Wiecie, teraz w EU to nie problem. Zniesiono roaming i kontaktowanie się jest tak samo tanie, jak w Polsce. Ale co zrobić jak 1 minuta kosztuje 7 zł, a 1 Mb 30 zł?
Na to też mieliśmy patent…
Jak mieliśmy okazję, to zawsze szukaliśmy miejsc z Wifi, żeby wysłać reszcie informację o tym, gdzie jesteśmy poprzez fb i aktualizowaliśmy naszą lokalizację w mapkach googla.
Każdy z nas udostępnił swoją lokalizację innym i w ten sposób mogliśmy mniej więcej siebie śledzić. Obrazki z naszymi twarzami poruszały się po mapie. Wyścig trwał ;-P
#3 Miejsce docelowe
Para, która pierwsza dotarła na miejsce, tylko przez chwilę mogła się napawać zwycięstwem i zwiedzać. W końcu trzeba było znaleźć miejsce na nocleg (najlepiej darmowy) oraz zrobić zakupy na kolację dla reszty towarzyszy.
Dzięki temu, Ci co dotarli ostatni (najbardziej zmęczeni i głodni) nie musieli się już nigdzie tułać, tylko szli na miejsce i mieli wszystko przygotowane.
Plusy i minusy grupowego autostopowania
Tak w skrócie wyglądało nasze grupowe autostopowanie. Głównie podróżowaliśmy czwórkami, ale raz nawet udało nam się złapać stopa na całe 8 osób. Zobaczcie sami:
Plusy dodatnie
Do niewątpliwych plusów takiego grupowego stopa należało to, że
- Pomagaliśmy sobie nawzajem. Zarówno w łapaniu stopa jak i na późniejszym etapie w znajdowaniu miejsc na noclegi oraz przygotowywania jedzenia.
- Czułem się znacznie bezpieczniej zarówno podczas podróżowania jak i noclegów. Inaczej jest, gdy rozbija się namiot we dwie osoby, w różnych przypałowych miejscach, a inaczej gdy jest nas dziesięcioro. Mało kto odważy się podejść ;-P
- Łatwiej jest rozwiązywać problemy grupowo. Zaczynając od miejsca na nocleg, a kończąc na dogadaniu się z miejscowymi i wyszukiwaniu istotnych informacji. Poza tym, istnieje coś takiego jak mądrość tłumu.
- Takie grupowe autostopy to więcej zabawy i śmiechu. Dodatkowo pojawiał się element rywalizacji (którą bardzo lubię). Ściągaliśmy się, kto pierwszy dojedzie i sprawiało mi to sporą przyjemność.
Minusy ujemne
Jak wszystko, autostop grupowy ma także swoje minusy. Do największych minusów autostopowania grupowego należy to, że:
- Trzeba chodzić na kompromisy. Jesteśmy w grupie i trzeba dostosowywać się do decyzji większości odnośnie trasy czy planów dnia.
- Jeżeli znacznie się wyprzedziło innych, trzeba czekać obciąć swoją trasę i czekać na resztę. Taką sytuację mieliśmy w Gałaczu w Rumunii, gdy mogliśmy przejechać granicę Rumuńsko-Mołdawską, ale musieliśmy poczekać na resztę, bo znajdowali się daleko od nas.
- Był taki dzień, gdy jedna grupa utknęła w martwym punkcie i nie mogli się z niego wydostać przez kilka godzin. Ta grupa musiała później wziąć pociąg, by nas dogonić.
- Nie ma takiej swobody jak podczas podróżowania we dwójkę (pisałem o tym artykule ,,Jak przetrwać Eurotripa?). Jeżeli podoba mi się w jakimś mieście, to nie mogę sobie zostać samemu na następny dzień. No chyba, że przekonam resztę.
To są moje doświadczenia z autostopowaniem grupowym. Natomiast, chętnie poczytałbym o Twoich. Masz jakieś pomysły czy patenty, które ułatwiałyby grupowe autostopowanie?
Daj mi znać tutaj w komentarzach, bądź na facebooku